środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 1 Oddawaj dzieciaka


Rozdział 1

"Oddawaj dzieciaka"

Lily i James Potterowie stali w holu i ubierali na siebie płaszcze.
         - Mamo, na pewno dasz sobie radę?- zapytała po raz kolejny Lily- Harry ma dopiero pół roku, a już ujawniły się u niego magiczne zdolności.
         -Córeczko- powiedział Barbara- może i nie używamy magii na co dzień, ale z tobą sobie poradziłam. Co prawda Tunia nie ma magicznych zdolności, ale ty to nam zrekompensowałaś.
         -Jakich to ja rzeczy dowiaduje się o swojej żonie – powiedział z udawaną powagą James, za co żona uderzyła go ręką w tył głowy. – Au, a to za co?
         - Idźcie już bo się spóźnicie – powiedział Rithart(czyt. Riczard).
         -Dobrze tato – odparła Lily – Za 2 godziny wrócimy.
Wyszli przed drzwi i się deportowali. Aportowali się  w Hogwarcie na wieży astronomicznej.


         Barbara stał nad łóżeczkiem jej wnuka.
         -Jaki on jest słodziutki- rozczulała się nad Harrym.
         -Trzeba przyznać, że syn im się udał – odparł jej mąż.
         -A my na początku na nich naskoczyliśmy, gdy nam powiedzieli, że Lily jest w ciąży.
         -Ale wszystko się dobrze ułożyło.
         -Masz rację – stwierdził starsza kobieta. – Ciekawe dlaczego Albus tak nalega by się lepiej ukryli.
         -Nie mam pojęcia, ale moż…- nie dokończył bo z dołu usłyszeli trzask. Zbiegli na dół i zobaczyli Voldemorta spinającego się po schodach. Gdy ich zobaczył zabrał głos:
         -Oddajcie mi szczeniaka – wysyczał.
         - Biegnij na górę, zabierz Harry'ego i uciekaj- krzyknął mężczyzna do żony. Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zaśmiał się szyderczo i wyciągnął swojążdżkę i rozpoczęła się walka. Kobieta szybko wbiegła do pokoju swego wnuka. Wzięła go na ręce i chciała uciekać, ale zobaczyła błysk zielonego światła i usłyszała szaleńczy śmiech Czarnego Pana. Zobaczyła jego sylwetkę wspinającą się po schodach. Zamknęła pośpiesznie drzwi i rzuciła na nie wszystkie zaklęcia ochronne jakie znała. Wysłała patronusa do swojej córki.
         -Otwieraj- usłyszała syczący głos Voldemorta. Włożył Harry’ego do łóżeczka i ukucnęła przy nim.
         -Nie możesz zginąć-powiedziała do chłopca.-Zrobię wszystko byś przeżył.
Czarny Pan cały czas dobijał się do drzwi. Za każdym razem, gdy ten łamał jakieś zaklęcie ta rzucała je ponownie.
         -I tak was dopadnę!-był już wściekły. Po kolejnych sekundach drzwi wyleciały z futryny.
         - Czego chcesz?!!-krzyknęła przerażona Barbara.
         - Oddawaj dzieciaka- wysyczał.
         -Co zrobiło ci kilkumiesięczne dziecko- sama nie wiedziała skąd ta odwaga, ale czuła, że musi to przeciągnąć.
         -Żaden wybraniec mnie nie pokona.
Nagle starszą kobietę olśniło. To dlatego Dumbledor umieścił tu jej córkę z mężem i synem. To Harry jest wybrańcem, o którym mówi przepowiednia.
         -Nie!!!
         -Odsuń się-wysyczał- nie chcę zabijać mojej kuzynki.
         - Zostaw go!-krzyknęła. Usłyszała trzaski towarzyszące aportacji.
         -Avada Kedavra – kobieta w ostatniej chwili zasłoniła wnuka własnym ciałem i z krzykiem upadła z pustymi oczami na podłogę. Było słychać bieg po schodach na parterze. Voldemort skierowałżdżkę na malca i ponownie rzucił śmiercionośne zaklęcie, ale gdy te go dotknęło to się od niego odbiło i uderzyło w Czarnego Pana. Ten przeleciał na przeciwległą ścianę. Podparł się na rękach i spojrzał w stronę łóżeczka. Chłopiec płakał, a na czole miał bliznę w kształcie błyskawicy. Lord Voldemort wstał i skierował się w stronę łóżeczka. Wtedy do pokoju wpadł James i rzucił w jego stronę Avadą, a za nim wpadł Dumbledore i Lilian. Czarny Pan skierowałżdżkę w ich stronę ale nic się nie stało.. Wtedy zaczął się cofać w stronę okna i rozmył się w powietrzu. Lily szybko podbiegła do płaczącego Harry’ego i wzięła go w ramiona. Gdy przytuliła je do siebie mały przestał od razu płakać. Zauważyła ciało przy łóżeczku i rozpoznała w nim swoja matkę. Zaczęła płakać i drżącą dłonią zamknęła oczy martwej matce... jej rodzice zginęli broniąc jej dziecka. Przytuliła swojego synka mocniej do siebie i zaczęła się z nim bujać by się uspokoić. James podbiegł szybko do płaczącej żony bo bał się, że dziecku może coś być. Wtedy Lily wskazała ciało jego teściowej. Gdy zobaczył martwe ciało przytulił żonę do siebie i zaczął ja uspokajać. Pocieszeniem było to, że w tej chwili Harry zaczął płakać co znaczyło, że żyje. Mocniej przycisnął Lily do siebie, a ta się w niego jeszcze bardziej wtuliła.
         -Póki co świat jest wolny od Voldemorta-oznajmił Albus.
         -Jak to?- zapytała przez łzy Lily.
         -Nie wiem jak to się stało, ale gdy zaklęcie trafiło w Harry’ego to się odbiło i uderzyło w Lorda.
         -Ale on żyje-powiedział James- mimo to, że ja też rzuciłem w niego Avadę.
         -Lecz stracił swą moc, więc jest nie groźny. Po za tym stracił materialne ciało ,a przepowiednia mówi o tym, że to właśnie on pokona Lorda Voldemorta. Wasz syn mimo tego, że ma zaledwie pół roku dysponuje potężną mocą, a za kilkanaście lat ponownie stanie z nim twarzą w twarz by wypełnić przeznaczenie.
         -Co mamy mówić? - zapytał Lily odrywając wzrok od blizny jej synka.
         -Że stracił swoją moc i ciało fizyczne – powiedział Albus, a po namyśle dodałże po prostu zniknął.
Małżeństwo chwilę się zastanawiało, ale po chwili doszli do wniosku, że przecież taka była prawda. Pokiwali głową na znak zgody. Wstali, a po chwili do domu wpadli aurorzy na czele z ministrem magii. Spojrzeli na zdemolowany pokój. Wyglądał jak by przeszło tędy tornado. Zabrali Dumbledora i Potterów z dzieckiem do ministerstwa, a ciała zabrali na noszach. Albus, Lily i James złożyli zeznania po czym opuścili ministerstwo. Przez najbliższy czas mieli zatrzymać się w innej rezydencji Potterów. W końcu mieli ich kilka w samych okolicach Londynu, a kilkanaście w całej Wielkiej Brytanii. Przez te wszystkie lata się tego trochę nazbierało. Szczególnie, że w rodzie Potterów pojawiał się zawsze tylko jeden syn. Nikt nie wiedział czemu tak jest. Podobnie było z Wesley’ami. Zawsze rodzili się synowie i od ponad 100 lat nie urodziła się dziewczynka.



Następnego dnia cały świat czarodziei wiedział o radosnej nowinie. Syn Potterów zyskał przydomek „Chłopca-Który-Przeżył”, był znany jako pierwsza osoba, która przeżyła uśmiercające zaklęcie. Informacje o tym zdarzeniu były we wszystkich gazetach na całym świecie.

Właśnie odbywał się pogrzeb Barbary i Ritcharta Evansów. Na cmentarzu zgromadziły się tłumy czarodziei. Większość z nich przyszła by pożegnać wspaniałych czarodziei. Niestety znaleźli się też tacy, którzy próbowali zajrzeć do wózka który prowadził James. Ci którym się to udało otwierali oczy, a czasem nawet usta w szoku. Wśród takich osób było słychać szepty takie jak „to prawda, ma bliznę na czole” itp. Potterowie stanęli koło rodziców Jamesa. Po chwili dołączyła do nich Petunia Dursley, siostra Lily z wózkiem w którym był jej roczny synek-Dudley. Siostry przytuliły się do siebie i razem płakały nad grobem rodziców. Vernon-mąż Petuni, nie przyszedł na pogrzeb bo nienawidzi magii. Z Petunią jest bo jest charłaczką. Po pogrzebie wszyscy zaczęli się rozchodzić.
         - Sądzę, że lepiej było by zamieszkać wśród mugoli.
         -Masz rację – poparła męża Lily.- Jak Harry podrośnie to wrócimy.
         - Koło nas jest dość duża działka na sprzedaż.-zaproponowała Petunia.
         -To świetny pomysł, chłopcy są w tym samym wieku więc będą mogli się ze sobą bawić.
         -Chodźmy więc porozmawiać z Dumbledorem- powiedziała Lily, po czym dodała- Petunio, mogła byś powiedzieć, że twoja siostra chce na 100% kupić tą działkę.
         -Oczywiście- powiedziała Petunia- to ja już wracam.
Aktywowała świstotlika po czym zniknęła razem z wózkiem.




(Rok później)

Rodzina Potterów już od miesiąca mieszka na Privet Drive nr.3. Szybko zyskali sympatie mieszkańców tej dzielnicy miasta. Bogata rodzina, Lily jako przykładna żona zajmuje się dzieckiem, James bardzo dobry prawnik(interesował się mugolskim prawem od dzieciństwa). Siostry razem chodzą z dziećmi do parku i często widać je chodzące razem na zakupy, gdy ich mężowie mają wolne. Nadal utrzymywali kontakty z przyjaciółmi i profesorem Dumbldorem. Święta zawsze spędzali wspólnie. Gdy Harry skończył 3 lata zaczęli go powoli wprowadzać w świat magii. Rok później dostał niezarejestrowanążdżkę i rodzice uczyli go już podstawowych zaklęć. W wieku zwykłym dla mugolskich dzieci poszedł do prywatnej szkoły, a Dudley do publicznej. Po za tym Albus przychodził do nich co 3 dni i miał prywatne lekcje z Harrym. W wieku 11 lat został wysłany do prywatnej szkoły dla czarodziejów w Irlandii. Zdobył tam kilkoro naprawdę dobrych znajomych, którzy po krótkim czasie byli już przyjaciółmi.